Żyć, nie umierać

Żyć, nie umierać. Każdy by chciał. Cieszyć się wszystkimi dniami, mieć swoje pasje, zainteresowania, uczyć się, studiować, mieć dobrą pracę, partnera życiowego, potem doczekać wnuków, mieć spokojną starość. A czy zastanawialiście się kiedyś co by było, gdyby te zwykłe, proste marzenia, już na początku prysły, jak bańka mydlana. A co jeśli na drodze naszego życia stanie przeszkoda. Jedna informacja. Diagnoza. Nowotwór krwi. Białaczka. Smutek. Strach. Przerażenie. Myśleliście kiedyś jak to jest? Próbowaliście sobie wyobrazić te uczucia? Ja, owszem. Jednak doszłam do wniosku, że choćby nie wiem co, nie jesteśmy w stanie sobie tego wyobrazić. Możemy współczuć, nawet więcej możemy pomóc, ale będąc zdrowym człowiekiem nie możemy uświadomić sobie jak to jest mieć nowotwór.

Kiedy Pani Bożenie urodził się synek, cała rodzina była ogromnie szczęśliwa, ponieważ mama Pawełka długo nie mogła zajść w ciąże. Bliscy robili co mogli, żeby pomagać kobiecie i jak najlepiej przygotować ją do porodu. Mimo wszystko Pawełek urodził się wcześniakiem. Chorował bardzo często, łapał wszystkie infekcje, nawet kichnięcie w jego obecności, oznaczało, że można już biec do apteki po lekarstwa. Rodzice chłopca myśleli, że słabsza odporność jest efektem jego wcześniejszego urodzenia, zresztą tak też zapewniał lekarz, twierdząc, że z czasem jego układ odpornościowy się wyrobi i będzie dobrze. "Gdybyśmy wtedy się czegoś domyślali... Może gdybyśmy zmienili lekarza, zrobili więcej badań... Wiem, że gdybanie na niewiele się zda, widocznie tak musiało być." - mówi Pani Bożena. Obwinianie się, zastanawianie się, co by było gdyby, zawsze pojawiają się takie myśli. Jednak zazwyczaj wtedy już na wszystko jest za późno. Choroba zaatakowała niespodziewanie. Wymioty, odwodnienie, szpital, badania i diagnoza: białaczka. "Dla nas to był jak cios nożem w serce. Gorzej - jakby ktoś nam w tej jednej sekundzie wyrwał to serce, pozbawił tchu." - wspomina matka dwuletniego chłopca. Rodzice wspierali się nawzajem, albo raczej próbowali się wspierać, wmawiając sobie, że wszystko będzie dobrze, że się ułoży. Lekarze jednak sprowadził ich na ziemię. Otwarcie poinformowali: brak dawcy, słaby stan dziecka, a więc i marne szanse na przeszczep. Pawełek stawał się coraz bladszy, było go jakby coraz mniej, znikał w białej, szpitalnej pościeli. Pani Bożena ani jej mąż nie mogli przyjąć do wiadomości, że zbliża się koniec, to było jak zły sen, koszmar, ale nie jak rzeczywista sytuacja, z która chcąc, nie chcąc musieli się pogodzić. Chłopczyk zmarł o wschodzie Słońca. Moment, w którym to nastąpiło był dla matki najgorszym przeżyciem, jakby utratą całego świata: "Wciąż mam w uszach jego ostatnie słowa, kiedy prosił mnie, żebym przyniosła mu następnego dnia jedną z jego zabawek. Kiedy przyszłam z tym nieszczęsnym samochodzikiem w garści, jego już nie było."

A teraz zastanów się. Pierwszą informacją, którą lekarz - jak napisałam - sprowadził cierpiących rodziców na ziemię, było: brak dawcy. Pomyśl, gdybyś to Ty mógł uratować życie tego chłopca zrobił byś to? A co jeśli powiem, że w następnej takiej sytuacji, możesz zmienić jej zakończenie? Tak, właśnie Ty, nie kolega, koleżanka, mama, tata, siostra, ale właśnie Ty. zrobił byś to?

22 marca w naszej szkole odbędzie się IV akcja poszukiwania dawców szpiku kostnego. Aby zarejestrować się jako dawca należy mieć ukończone 18 lat oraz wypełnić formularz. Zostanie wtedy pobrane zaledwie 10ml krwi, z której wykonane będą badania antygenów zgodności tkankowej HLA. Dane antygenowe kandydata na dawcę wprowadzane są do polskich komputerowych baz danych, a następnie przesyłane do Światowego Banku Szpiku z siedzibą w Leiden.

Po dokonaniu zgłoszenia, możesz dostać wiadomość, że jest potrzebny właśnie twój szpik kostny, wtedy trzeba udać się w odpowiednie miejsce, w którym zostanie on pobrany. Szpik pobiera się na 2 sposoby: * z talerza kości biodrowej. Pobranie odbywa się w znieczuleniu ogólnym tak, że dawca nie odczuwa bólu, a na ciele nie pozostają widoczne żadne trwałe ślady. * pobranie szpiku metodą separacji komórek z krwi obwodowej, po uprzednim podaniu dawcy czynnika wzrostu.

Może wahasz się nad podjęciem decyzji, boisz się? Mnie właśnie dręczyły różne wątpliwości. Ale kiedy przemyślałam krok po kroku, który trzeba wykonać, po dogłębnym zastanowieniu doszłam do wniosku, że nie ma się czego bać, przecież nic złego mi się nie stanie. To dla nas naprawdę niewielki czyn, a dla chorego na białaczkę może być znaczący. Pamiętaj jednak, że ponosisz odpowiedzialność za zwoje decyzje. Jeśli zdecydujesz się zapisać do bazy danych oddając 10 ml swojej krwi, oznacza to, że chcesz być dawcą szpiku kostnego. Jeśli jeszcze się zastanawiasz, nie jesteś pewien, lepiej przemyśl to dokładnie i zrób to dopiero wtedy, gdy będziesz na sto procent pewny swojej decyzji. Nie wycofuj się, kiedy okaże się, że Twój szpik kostny jest komuś potrzebny. Nie rób złudnych nadziei, nie zmieniaj zdania, bądź stanowczy, tak albo nie.

Aby bardziej zobiektywizować te informacje, rozmawiałam z Katarzyną Ząbkowską, uczestniczka zeszłorocznej akcji poszukiwania dawców szpiku kostnego. "Lubię pomagać, tym bardziej, że to nic nie kosztuje. Boli nieznacznie, tylko przy wkłuwaniu igły, ale trochę poboli i przestanie, a ludziom może uratować życie, dlatego również oddaję krew co trzy miesiące." Kiedy zapytałam Kasię, jak mogłaby zachęcić do podjęcia decyzji o zarejestrowaniu się jako dawcy szpiku kostnego powiedziała: "Kochani, macie wszystko podane jak na talerzu, nie musicie nigdzie jechać, akcja odbywa się w naszej szkole. Pamiętaj, warto pomagać, dla Ciebie to 7 minut, a dla kogoś może nawet całe życie".

Zachęcamy wraz z Kasią, Panem Jerzym Jurą i wszystkimi potrzebującymi do wzięcia udziału w akcji, która odbędzie się 22 marca 2012 roku w II Liceum Ogólnokształcącym w Chrzanowie w godzinach 8.00 - 11.00.

Autor:Magdalena OgorzałyDo Strony Głównej »

Polecane w tym miesiącu